Liczba pielęgniarek i położnych w naszym kraju zmniejsza się z roku na rok. Chętnych do wykonywania tych zawodów jest co raz mniej. Te, które jeszcze pracują biją więc na alarm, apelują do władz o poprawę warunków pracy i prowadzą akcję „Ostatni dyżur” – domagają się podwyżek i poprawy warunków pracy.


Doniesienia o złej sytuacji pielęgniarek, to żadna nowość. Temat powraca regularnie, a same zainteresowane o poprawę warunków pracy walczą od lat. Tym razem mówią wprost – jeśli nie nastąpią duże zmiany w szpitalach zrobi się pusto. I nie chodzi tutaj o mniejszą liczbę pacjentów.

- W przeciągu 7 lat liczba pielęgniarek i położnych w Polsce zmniejszy się o 54 tysiące. Nasze społeczeństwo zostanie więc bez odpowiedniej opieki – dowodzi Danuta Szczerba, przewodnicząca Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Kaliszu.

Takie dane znajdziemy w raporcie Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych prezentowanym w akcji „Ostatni Dyżur”. Przesłanie jest proste. Średni wiek personelu medycznego cały czas rośnie – obecnie wynosi 48 lat, kolejne pielęgniarki odchodzą na emeryturę, a chętnych do podjęcia zawodu jest stanowczo za mało. Jeszcze w 2006 szkoły pielęgniarskie ukończyło prawie 8 tys. osób. Obecnie liczba ta zmniejszyła się prawie o połowę. W Polsce na 1000 mieszkańców przypada 5 pielęgniarek. W sąsiednich Czechach 8. Rekordzistami w Europie są Szwajcarzy, u których ta liczba jest jeszcze dwukrotnie wyższa.

Do Okręgowej Rady Pielęgniarek zgłasza się też coraz więcej młodych osób, chcących uzyskać uprawnienia do pracy za granicą. Od 2004 roku z naszego regionu wyjechało ich ponad 200. Jest to liczba porównywalna z obsadą średniej wielkości szpitala powiatowego.

- Zdarza się, że jedna lub dwie pielęgniarki pełnią dyżur na 50 osobowym oddziale. Taka sytuacja jest niebezpieczna zarówno dla pacjentów jak i samych pielęgniarek - mówi Małgorzata Kowańska, sekretarz Okręgowej Rady Pielęgniarskiej w Kaliszu – Są oczywiście pielęgniarki, które osiągają dochód na poziomie nawet 5 tys. zł. Problem w tym, że takie osoby przepracowują często 300 do 350 godzin w miesiącu w 5 albo 6 różnych jednostkach. To harówka ponad ludzkie siły.

Lista zażaleń jest dłuższa, wśród nich na pierwszy plan wybijają się oczywiście wymagania finansowe. Pielęgniarki żądają po 500 zł podwyżki do wynagrodzenia podstawowego prze kolejne 3 lata. Docelowo 1500 złotych. Rząd proponuje 300 zł brutto - czyli 174 zł na rękę – w 2015 i następnie w 2017 roku.

W negocjacjach z rządem udział bierze również Ogólnopolski Związek Zawodowy Położnych i Pielęgniarek. Janina Zaraś, przewodnicząca wielkopolskich związkowców twardo obstaje przy propozycji 1500 zł przez trzy kolejne lata: - Oczekujemy odpowiedzi i ewentualnie podjęcia dalszych negocjacji, ale prawdziwych negocjacji. Stanowisko rządu, który mówi „nie bo nie”, nie tłumacząc dokładnie z czego to wynika i nie poddaje pod negocjacji proponowanej przez siebie kwoty 300 zł jest nie do przyjęcia.

Ministerstwo Zdrowia odpowiada, że jest to postulat niemożliwy do spełnienia. Pielęgniarki uważają inaczej i dodają, że były zbywane obietnicami przez ostatnie kilkadziesiąt lat i drobne podwyżki już ich nie satysfakcjonują. Potrzebne są radykalne kroki, a one nie cofną się nawet o krok.

- Oczekiwania zawsze będą większe od tego co może zaproponować ministerstwo. Warto jednak zaznaczyć, że podwyżki państwowe to jedno, drugie to działalność poszczególnych placówek. Ostrowski szpital w ciągu ostatnich trzech lat przeznaczył na podwyżki 4 miliony złotych – przekonuje poseł Platformy Obywatelskiej Przemysław Krysztofiak.

Poza wspomnianymi już trzystoma złotymi podwyżki, od 2017 roku zawód pielęgniarki ma być wpisany w kontrakt pomiędzy placówką medyczną a Narodowym Funduszem Zdrowia. – Jest to bardzo ważne, bo daje im pewną stabilność i poczucie bezpieczeństwa związane z wykonywaniem tego zawodu – twierdzi Krysztofiak.

Pielęgniarki nie wykluczają, że jeśli nie dojdzie do szybkiego zawarcia porozumienia, możemy mieć do czynienia z ogólnopolskimi protestami. W przychodniach i szpitalach zbierane są podpisy pod „Receptą”, czyli petycją wyrażającą poparcie dla ich postulatów.

Czy istnieje realna groźba, że w polskich szpitalach zabraknie pielęgniarek i położnych? Inicjatorki akcji „Ostatni Dyżur” są o tym przekonane i zapewniają, że jeśli na szczeblu rządowym nie zostaną wprowadzone radykalne rozwiązania, czeka nas nieciekawa przyszłość. Zaniedbania w tej kwestii sięgają jednak wielu lat wstecz i nawet w okresie przedwyborczym, trudno spodziewać się szybkiego wypracowania satysfakcjonującego dla wszystkich stron kompromisu. Zwłaszcza, że w samej służbie zdrowia na podwyżki czekają też inne grupy zawodowe, chociażby ratownicy medyczni czy salowe.